Czyżby godzina 3:30 staje się magiczną w moim życiu? Dzisiaj znów dokładnie o tej godzinie włączyłem edytor tekstowy i postanowiłem napisać to, co mi po głowie chodziło i także tutaj.
Włączyłem też muzykę, która miło łaskotała moje uszy, ale i tak nie napisałem czegoś optymistycznego. Raczej wiersz o żalu. No cóż, nic nie poradzę, że nie potrafię inaczej myśleć.
Znów Chciałem napisać piosenkę o miłości A wyszedł mi gniot o zazdrości Narzekałem i smutkiem się chwaliłem Rymy układałem o tym, co spierd...em Wyszła z tego melancholia O żalu nie wspomnę Takie moje rymowane narzekanie Na kartce utrwaliłem niechciane Zamiast szukać radości Pamiętać o pięknej miłości Ja pisałem o utraconych chwilach Rozmyślałem co było Lecz nie łatwo jest wcale Zapomnieć na trwałe O tym co piękne się zdarzyło O tym co mnie cieszyło I nie wiem sam czy warto Wciąż w sercu trzymać Tę miłość już martwą I ciągle wspominać...
No i właśnie, tak spędzałem noc. Ech, szkoda gadać. Zresztą, czy w ogóle warto o tym pisać i kogo to obchodzi?